Dzisiaj mam dla Was kolejną nowość na blogu, a mianowicie recenzję BOXU KOSMETYCZYNEGO. Obecnie na rynku powstaje coraz więcej tego typu boxów. Miałam już wcześniej przyjemność testować pudełka 2 innych firm, ale tym razem moją uwagę przykuł JOYbox w wersji XL i postanowiłam się na niego skusić. Dlaczego? Ponieważ za niewygórowaną cenę 59 złmożna otrzymać aż 11 kosmetyków, z czego aż 10 pełnowymiarowych! Dodatkowym atutem była wysyłka gratis!
Dla niewtajemniczonych dodam, iż jest to pudełko stworzone przez zespół zajmujący się wydawaniem miesięcznika JOY.
Dzisiaj będzie mowa o pewnym "narzędziu", które absolutnie zrewolucjonizowało mój makijaż. Chyba wszystkie fanki sztuki makijażu słyszały o kultowym już jajeczku zza oceanu o nazwie Beauty Blender . Od momentu jego wkroczenia na rynek, inne firmy kosmetyczne także zaczęły wprowadzać do swojej oferty własne odpowiedniki BB, często o wiele tańsze od oryginału . Ja także doszłam do wniosku, że zacznę swoją przygodę z gąbęczkami do makijażu właśnie od tańszych zamienników Beauty Blendera, a skończę właśnie na nim samym. Stąd też narodził się pomysł cykilcznych postów pod hasłem TESTÓW GĄBECZEK DO MAKIJAŻU. Coraz więcej ich już na rynku, więc pewnie sporo czasu upłynie zanim dobrnę do ich pierwowzoru BB :P
Moim pierwszym wybrankiem okazało się jajo bliźniaczo podobne do oryginalnego BB, ale funkcjonujące pod nazwą BLENDING SPONGE. Zostało ono stworzone przez naszą rodzimą markę zajmującą się produkcją akcesoriów kosmetycznych - DONEGAL.
Jako, że lato powoli dobiega końca (niestety :( ) przygotowałam dla Was post o tym, jak zatrzymać opaleniznę na dłużej i cieszyć się piękną, muśniętą słońcem skórą przez cały rok! Stało się to możliwe już dosyć dawno, odkąd na rynku pojawiły się pierwsze samoopalacze, a z czasem także balsamy brązujące oraz całkiem niedawno - balsamy korygujące CC. O przedstawicielu tych ostatnich będzie dzisiaj mowa. Zaprezentuję Wam zatem idealną alternatywę dla samoopalaczy i bladziochów, którzy nawet zimą nie chcą być bielsi od śniegu :P Bohaterem dzisiejszego posta jest więc....tadam, tadam, tadam....MULTIFUKCYJNY MUS CC 8 w 1 marki VENUS.
Tym razem mała odskocznia od pielęgnacji, która króluje na blogu. By zatem nie powiało nudą i monotonią, dzisiaj będzie coś dla nosa i amatorów pięknych woni. Jeśli tak jak ja lubicie lekkie zapachy z kategorii kwiatowo-owocowych, zapraszam do lektury recenzji moich ulubionych perfum na letnie dni - PUMA SYNC for woman.